Panie, Panowie - podano do SToŁu

Restaurant Week okazał się być wspaniałą okazją do nadrobienia części kulinarnych zaległości. Dotarłam do restauracji młodziutkiej (pojawiła się w tym roku), która zdążyła już zdobyć pewien rozgłos i dobrą opinię wśród moich znajomych - a mianowicie do SToŁu na ulicy św. Anny 4.
STóŁ zajmuje pomieszczenia po (swoją drogą bardzo fajnym) De Dorszu. Z oryginalnego wnętrza pozostały białe płytki na ścianie i industrialne lampy. Pojawiły się wygodne kanapy w morskim kolorze, proste stoliki i czarny sufit, czyli stylistyczne skrzyżowanie Zenitu i Nolio. Polecam uwadze łazienkę z kafelkami udającymi płytę pilśniową.
Po zajęciu miejsca i zamówieniu napojów (w karcie jest moja ulubiona różana lemoniada Fentimans <3) pozostało tylko czekać na festiwalowe menu, dzieło szefa kuchni Mariusza Szybowskiego. Obsługa zrobiła na mnie i moim partnerze świetne wrażenie. Niestety nie znam imienia kelnerki z małym tatuażem-ołówkiem, ale była tym typem osoby, której uśmiechu nie sposób było nie odwzajemnić; poza tym dobrze orientowała się co jest serwowane i chętnie opowiedziała nam o samym lokalu i promocjach.
Bardzo szybko na naszym stoliku pojawiły się przystawki: sandacz z sosem rakowym, waflem i mchem. Jak na przekąskę, porcja była dosyć treściwa i w moim odczuciu także najlepszym oferowanym przysmakiem z zestawu (dlatego cieszę się, że podobne danie główne znajduje się w menu). Ryba mięciutka i bez ości, sos to kulinarna poezja, chrupiący wafel cudownie nim nasiąkał.
Jako główne danie zaserwowano nam przepiórkę, gołąbki z kapusty włoskiej z sosem z maślaków i kaszą mazurską. Mój jadłospis raczej nie obfituje w drób ani czerwone mięso - raz, że staram się częściej jadać potrawy wegetariańskie, dwa - nie lubię rachitycznych kurczaków faszerowanych antybiotykami i żylastej wołowiny. Jeśli decyduję się na danie mięsne, to muszę mieć gwarancję, że będzie smakowało wyśmienicie. Na szczęście STóŁ mnie nie zawiódł pod tym względem: przepiórka była delikatna i smaczna. Danie niby należy do tradycyjnej polskiej kuchni, ale kucharze SToŁu postarali się, żeby nie miało nic wspólnego z przaśnymi obiadami z przydrożnych zajazdów serwujących powyższą.
Na koniec wjechał ciekawy deser: podane na ciepło kasztany w kajmaku z konfiturą. Porcja na pierwszy rzut oka skromniutka, ale bardzo sycąca.
Po pochłonięciu festiwalowego zestawu nie byłam już w stanie niczego zamówić, ale zajrzałam jeszcze do karty. Dania mięsne są w bardzo dobrych cenach (stek z polędwicy wołowej za 59 zł to połowa kwoty jaką trzeba zapłacić w niektórych pobliskich lokalach). Codziennie za 21 zł dostaniecie dwudaniowy lunch, a oferowane zestawy wyglądają co najmniej zachęcająco. Poza tym na facebookowym fanpejdżu regularnie pojawiają się informacje o promocjach, a tych jest niemało: dwie karafki wina w cenie jednej, dwie porcje krewetek z chorizo w cenie jednej, burger 30% taniej itd.
Urzekła mnie miła i kompetentna obsługa, tempo podawania dań (choć to akurat mogło mieć związek z małym ruchem tego popołudnia), dobra kuchnia za rozsądną cenę i estetyka potraw. Kolejne odwiedziny na pewno nastąpią wkrótce.
Po pochłonięciu festiwalowego zestawu nie byłam już w stanie niczego zamówić, ale zajrzałam jeszcze do karty. Dania mięsne są w bardzo dobrych cenach (stek z polędwicy wołowej za 59 zł to połowa kwoty jaką trzeba zapłacić w niektórych pobliskich lokalach). Codziennie za 21 zł dostaniecie dwudaniowy lunch, a oferowane zestawy wyglądają co najmniej zachęcająco. Poza tym na facebookowym fanpejdżu regularnie pojawiają się informacje o promocjach, a tych jest niemało: dwie karafki wina w cenie jednej, dwie porcje krewetek z chorizo w cenie jednej, burger 30% taniej itd.
Urzekła mnie miła i kompetentna obsługa, tempo podawania dań (choć to akurat mogło mieć związek z małym ruchem tego popołudnia), dobra kuchnia za rozsądną cenę i estetyka potraw. Kolejne odwiedziny na pewno nastąpią wkrótce.
3 komentarze: